Recenzja filmu

Najsamotniejsza z planet (2011)
Julia Loktev
Gael García Bernal
Hani Furstenberg

Gnothi seauton

Reżyserka okazuje się imitatorką cudzych idei. Jej egzystencjalne pytanie nie wybrzmiewa ostrą nutą, która mogłaby poruszyć serce widza. A jednak ma w sobie coś intrygującego.
Γνῶϑι σεαυτόν – (Po)znaj siebie. Taki napis witał przybyszów w wyroczni w Delfach. Taki też mógłby być podtytuł filmu Julii Loktev, którego akcja rozgrywa się na Kaukazie, miejscu niezwykle istotnym w greckiej mitologii, a przez to dla całej zachodniej cywilizacji.

Dziś jest to miejsce uważane za dzikie, pierwotne. I powodem tego jest nie tylko majestat gór, wobec którego trudno pozostać obojętnym, ale i historia mieszkających tam ludzi, brutalna, pełna kontrastów, która zdaje się odgradzać ich od jazgotu współczesnego świata. To właśnie tam, omijając pocztówkowe krajobrazy rekomendowane w przewodnikach turystycznych, trafiają Alex i Nica. Jest to ich ostatnia podróż jako narzeczonych. Za kilka miesięcy mają wziąć ślub. Wycieczka, która ma im dostarczyć wyjątkowych wspomnień, okaże się najważniejszą podróżą ich życia. Jedno głupie wydarzenie, które w zasadzie ginie wśród innych, okaże się brzemienne w skutki i zmusi oboje bohaterów do odpowiedzenia sobie na pytanie, przed którym uciekali do tej pory: "Kim jestem?".

Zanim jednak pytanie w ogóle zostanie postawione, para będzie radośnie oddawać się przyjemnościom wędrowania po bezdrożach Kaukazu. Co też reżyserka z bolesną precyzją pokazuje nam w najdrobniejszych szczegółach. I choć trudno nie zachwycać się pięknem przyrody czy intymnymi zdjęciami autorstwa Intiego Brionesa, to jednak po pewnym czasie wzbiera w widzach zniecierpliwienie. Podobnych filmików z wakacji każdy z nas oglądał zapewne wiele, nakręconych przez znajomych czy rodzinę. Zazwyczaj najbardziej interesujące jest w nich właśnie to, że są to nasi bliscy, że poza ekranową nudą wypełniają je dygresje z offu, wspomnienia wycieczkowiczów, którzy dzielą się z nami tym, co na filmach i zdjęciach się nie znalazło. W "Najsamotniejszej z planet" tego brakuje, pozostaje więc czekać, aż reżyserka w końcu postawi przed bohaterami prawdziwe wyzwanie.

A kiedy już się pojawi, odkrywamy, że myśl filmu nie jest zbyt odkrywcza. Reżyserka okazuje się imitatorką cudzych idei. Jej egzystencjalne pytanie nie wybrzmiewa ostrą nutą, która mogłaby poruszyć serce widza. A jednak ma w sobie coś intrygującego. Jest tym nie samo pytanie, ale to, w jaki sposób reżyserka na nie odpowiada. Delikatnie, niespiesznie, niejednoznacznie, unikając piętnowania, ale też nie zostawiając nikogo krystalicznie czystym. I właśnie to uratowało "Najsamotniejszą z planet".
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones